Media społecznościowe odpowiadają za kryzys psychiczny wśród młodych ludzi. Sypią się kolejne pozwy

Media społecznościowe zbliżają nas do siebie. Dzięki nim możemy poznawać ludzi z odległych zakątków świata, wymieniać się z nimi informacjami, poznawać ich kulturę czy zainteresowania. Jednak dobre strony serwisów pokroju Facebooka, Instagrama czy TikToka powoli acz nieubłaganie zaczynają blednąć w obliczy negatywnych skutków, jakie niesie ze sobą przesiadywanie w social mediach. Kryzys zdrowia psychicznego wśród młodych ludzi to fakt, a będzie tylko gorzej. Kolejne organy regulacyjne ruszają na wojnę z gigantami technologicznymi, tylko czy to cokolwiek zmieni?
Media społecznościowe odpowiadają za kryzys psychiczny wśród młodych ludzi. Sypią się kolejne pozwy

Media społecznościowe stały się integralną częścią naszego życia. Obecnie przeciętna osoba korzysta ze średnio 6,7 różnych platform

Liczba aktywnych użytkowników mediów społecznościowych stale rośnie. W styczniu 2023 roku około 4,76 mld osób korzystało z social mediów, natomiast według aktualnych statystyk, w ciągu ostatniego roku (do stycznia br.) ta liczba wzrosła o 320 milionów. Na pierwszy rzut oka ten wzrost nie wydaje się ogromny, ale pamiętajmy, że mowa o osobach, które do tej pory w ogóle nie korzystały z serwisów społecznościowych. W tym wypadku można się jedynie domyślać, iż największy odsetek z tych nowych użytkowników stanowią osoby najmłodsze, stawiające dopiero swoje pierwsze kroki w tym świecie.  Nieco pocieszający jest fakt, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zmniejszył się nieco ogólny czas, jaki spędzamy na tego typu platformach. Na początku zeszłego roku były to 2 godziny i 31 minut dziennie, obecnie – 2 godziny i 23 minuty. Różnica jest więc wciąż dość nieznaczna.

Od lat na szczycie listy najpopularniejszych mediów społecznościowych pozostaje Facebook (3.049 mld użytkowników), za nim znalazł się YouTube (2,491 mld), a na trzecim miejscu ex aequo WhatsApp i Instagram, przyciągający do siebie 2 mld aktywnych użytkowników miesięcznie. Tuż za podium uplasował się z kolei TikTok, docierający do 1,562 mld osób na całym świecie. Liczby te oszałamiają, bo razem ze średnim czasem, jaki spędzamy na tych platformach, pokazują, jak mocno social media wpisane są w nasze codzienne życie. Praca, kontakty z rodziną, rozrywka czy nauka – ich wpływ odbija się na wielu aspektach naszej codzienności.

Źródło: Data Reportal

Zagłębiając się dalej w statystyki, zwłaszcza w kontekście dzisiejszej tematyki, nie można pominąć danych związanych z wiekiem użytkowników poszczególnych serwisów. Facebook czy WhatsApp są najpopularniejsze wśród osób powyżej 35 roku życia, ale inaczej sprawa ma się z Instagamem i Tiktokiem, które są aplikacjami najchętniej używanymi przez młodych ludzi (16-24 lata) – stanowią oni odpowiednio 30,8% i 37% wszystkich korzystających z tych platform. A co z osobami jeszcze młodszymi? Tutaj dane nie są kompletne oraz tak do końca wiarygodne z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że chociaż z większości serwisów można korzystać dopiero po ukończeniu 13 r. ż., wielu młodych ludzi bez problemu obchodzi te ograniczenia. W dodatku często trudno dokopać się do podobnych informacji związanych z osobami niepełnoletnimi, co z kolei związane jest z różnymi środkami ochrony, stosowanymi przez firmy.

Źródło: Data Reportal

Tak czy inaczej, w Stanach Zjednoczonych sytuacja w przypadku użytkowników w wieku 13-17 lat wygląda mniej więcej następująco:

  • TikTok – 37,3%
  • Snapchat  – 19,7%
  • Instagram – 8%
  • Facebook – 4,6%

Nie spodziewam się, by w reszcie świata te liczby znacząco się różniły. TikTok, Snapchat i Instagram pozostają najpopularniejszymi serwisami wśród młodych ludzi, co jest bezpośrednio związane z samym charakterem tych aplikacji. Nastawione są one na rozrywkę, podsuwanie szybkich, łatwych do skonsumowania treści, przy okazji stanowiąc również dobrą platformę do kontaktów.

Platformy społecznościowe mają ogromny wpływ na psychikę młodych ludzi, a giganci technologiczni o tym wiedzą

Jednocześnie są to właśnie te media, na które wylewa się coraz więcej – i to słusznej – krytyki. Dobrze wiemy, jak to wygląda obecnie. Rodzice, choć w większości się starają, nie są w stanie w pełni kontrolować zachowań swoich dzieci w sieci i to pomimo rozlicznych narzędzi kontroli rodzicielskiej, jakie są im udostępniane. Skutkuje to tym, że dzieci i młodzi ludzie, często bez żadnej kontroli ze strony opiekunów, narażeni są na wszystko to, co media społecznościowe ze sobą niosą, a to oznacza zarówno dobre, jak i złe strony.

Im dłużej przyglądam się tej tematyce, a także im więcej czasu spędzam w social mediach, tym trudniej oprzeć mi się wrażeniu, że te złe strony przeważają. Oczywiście, niejednokrotnie słyszy się o tym, jak to Meta, TikTok czy Google wdrażają funkcje, mające ochronić nieletnich przed różnymi zagrożeniami, jednak w gruncie rzeczy są to jedynie doraźne rozwiązania, a raczej – zasłona dymna. Nie bez powodu pojawiają się one zwykle wtedy, gdy wybuchnie jakaś afera. W tej kwestii mistrzem jest chyba Meta, bo gigant technologiczny, będący pod ostrzałem od wielu lat, zawsze wprowadza jakieś nowości, kiedy tylko zaczyna się robić gorąco.

Najświeższym tego przykładem może być sprawa ze stycznia, kiedy to oskarżono Metę o wyświetlania reklam znanych firm, takich jak Walmart i Match Group, obok treści potencjalnie promujących wykorzystywanie seksualne dzieci. Dziwnym trafem zaraz po tym pojawiły się na Instagramie i Facebooku nowe funkcje, mające sprawić, by nastolatkowie korzystający serwisów firmy mogły robić to „w sposób bezpieczny i odpowiedni do ich wieku”. Kolejne działanie na pokaz, bo to, co Meta pokazuje publicznie to jedno, a co robi – a raczej czego nie robi – za kulisami, to coś zupełnie innego.

Na pewno obił Wam się o uszy głośny temat związany z wewnętrznymi badaniami przeprowadzonymi przez giganta kilka lat temu. Jak w 2021 roku poinformował Wall Street Journal, Facebook przez kilka lat prowadził badania nad tym, jak jego aplikacja do udostępniania zdjęć wpływa na miliony młodych użytkowników. Badacze z Instagrama potwierdzili istnienie kilku poważnych problemów:

Trzydzieści dwa procent nastoletnich dziewcząt stwierdziło, że kiedy źle się czuły w swoim ciele, Instagram sprawiał, że czuły się gorzej – stwierdzili naukowcy w swoim raporcie, przedstawionym w 2020 roku na wewnętrznym forum firmy.

Jeszcze w 2019 roku twierdzono z kolei:

Pogarszamy problemy z obrazem ciała u jednej na trzy nastolatki. Nastolatki obwiniają Instagram za wzrost wskaźnika lęku i depresji, a reakcja była spontaniczna i spójna we wszystkich grupach. Jedna z prezentacji pokazała, że ​​wśród nastolatków, którzy zgłaszali myśli samobójcze, 13% brytyjskich użytkowników i 6% amerykańskich użytkowników prześledziło chęć popełnienia samobójstwa na Instagramie.

Raport, do którego dotarł WSJ nie ujrzał światła dziennego, jednak pokazał dobitnie, że Facebook (teraz Meta) od dawna wie o tym, jak druzgoczący wpływ na psychikę młodych ludzi, zwłaszcza nastolatek, ma Instagram. Tylko co z tego, że wie, skoro w maju 2021 roku szef Instagrama, Adam Mosseri, powiedział dziennikarzom, że badania, które widział, sugerują, że wpływ aplikacji na samopoczucie nastolatków jest „dość mały”.

Minęły lata i czy cokolwiek realnie zrobiono w tym kierunku?

W zasadzie nie mówimy tutaj tylko o platformach Mety, ale też o pozostałych serwisach, zwłaszcza o TikToku, mającym największą bazę nieletnich użytkowników. Większość z bardziej radykalnych środków została wdrożona regionalnie, pod przymusem organów regulacyjnych konkretnych państw czy regionów, takich jak Unia Europejska. Ogólnie więc giganci technologiczni, chociaż zdają sobie sprawę ze skali problemów, świadomie nie podejmują żadnych konkretnych działań. Dlaczego? Bo to się zwyczajnie nie opłaca. Brutalnie mówiąc – młodzi ludzie są niczym kura znosząca złote jajka. Spędzają na platformach najwięcej czasu, a to oznacza przychody z reklam i dość często również zakupów w aplikacjach.

Przez ostatnie lata słyszymy o coraz większej liczbie pozwów skierowanym przeciwko Mecie lub też przeciwko mediom społecznościowym w ogóle. Chcąc znaleźć kilka co głośniejszych przypadków o tym, jak zgubny wpływ mają platformy na młodych ludzi, nie trzeba daleko szukać. Na początku 2022 roku Instagram został oficjalnie wymieniony jako przyczyna śmierci  w sprawie dotyczącej 14-letniej Brytyjki o imieniu Molly Russell, która zmarła w wyniku samobójstwa w 2017 roku. W tym przypadku proces koncentrował się na tym, czy oglądanie na Instagramie postów promujących samookaleczenie miało cokolwiek wspólnego z faktem, że się zabiła. Koroner Andrew Walker wysnuł wniosek, że śmierci dziewczynki nie można uznać za samobójstwo. Jej przyczynę śmierci opisał jako „akt samookaleczenia podczas depresji i negatywny skutek treści przeglądanych online”.  Według niego, treści, które nastolatka zapisała w dniach poprzedzających jej śmierć, były tak niepokojące, że „prawie niemożliwe było ich oglądanie”.

Z kolei w połowie ubiegłego roku bardzo głośno było o strzelaninie w Buffalo i o rodzinach ofiar, które po skazaniu 18-letniego napastnika chciały ukarać wszystkich winnych. Bo chociaż to nastolatek pociągnął wówczas za spust, zabijając 10 osób, wina nie leżała tylko po jego stronie. To jeden z tych momentów, w których w końcu coraz śmielej zaczęto pociągać do odpowiedzialności firmy technologiczne i ich produkty. W pozwie wymieniono gigantów internetowych Meta, Amazon i Alphabet (właściciel Google’a) oraz należące do nich platformy społecznościowe, mniejsze serwisy, takie jak Reddit i Snapchat.

Nie możemy tym procesem przywrócić życia ofiarom, ale możemy upewnić się, że żadne inne rodziny nie będą musiały składać tego rodzaju pozwów. Żadna rodzina nie zasługuje na to, by być członkami tego niegodnego pozazdroszczenia klub – powiedział wówczas John Elmore, prawnik z Buffalo reprezentujący rodziny.

Celem procesu było pokazanie, jaką drogę pokonał napastnik, by z normalnego, amerykańskiego nastolatka stać się brutalnym zwolennikiem białej supremacji. Oba przytoczone przeze mnie przykłady są może dość skrajne, jednak nie są odosobnione, zwłaszcza sprawa Molly Russel. Algorytmy stosowane na platformach stworzone zostały tak, by podsuwać użytkownikom interesujące ich treści, co samo w sobie jest pożądane, ale jednocześnie nie można przy tym uniknąć faktu, że w wielu przypadkach te treści są w ten czy w inny sposób coraz bardziej radykalne. Sama spotkałam się z sytuacją, kiedy na TikToku kilka razy polubiłam filmy z psami, a po kilku dniach urocze i zabawne filmiki zaczęły zmieniać się w nagrania z przykładami przemocy wobec zwierząt. Tylko że ja mam ponad trzydzieści lat i jestem w stanie racjonalnie zareagować na tego typu treści, czego nie można powiedzieć o większości młodych użytkowników.

Brak krytycyzmu i racjonalnego oglądu sytuacji towarzyszy osobom młodym. Kiedy są one bombardowane postami fałszującymi rzeczywistość, nakłaniającymi je do zachowań ryzykownych, takich jak bardzo restrykcyjne diety, ukrywane pod płaszczykiem haseł „bądź piękna” czy „stań się popularny”, trudno oczekiwać, że taka osoba przejdzie obok tego obojętnie. W rzeczywistości z każdym kolejnym filmikiem na TikToku, z każdym kolejnym obejrzanym zdjęciem na Instagramie, zmniejsza się jej poczucie własnej wartości, a kompleksy, poczucie niższości rośnie. Zresztą, nie trzeba aż tak skrajnych materiałów, by przyczynić się do pogorszenia stanu psychicznego nastolatków. Codzienne oglądanie treści ukazujących przekłamany, wykreowany na potrzeby internetu styl życia może mieć ogromny wpływ na postrzeganie siebie i swojego otoczenia. Do tego oczywiście należy dodać całą wspomnianą wcześniej resztę, która tworzy mieszankę mogącą doprowadzić do naprawdę przykrych konsekwencji. Psychologowie biją więc na alarm, prowadzone są różne kampanie i badania, ale czy to cokolwiek zmienia?

informacje, które nastolatki publikują, to jeden czynnik, a innym są informacje, które przyjmują. Media społecznościowe dają im dostęp do obrazów, ludzi i pomysłów, do których inaczej nie mieliby dostępu. Może to być bardzo pozytywna rzecz, ale wiemy, że może to mieć również negatywne konsekwencje — mówi Jessica Holzbauer z Huntsman Mental Health Institute.

Z przeprowadzonych jakiś czas temu badań CDC wynika, że 57% ankietowanych nastolatek twierdzi, że doświadcza długotrwałego, uporczywego smutku lub poczucia beznadziejności, natomiast 30% badanych przyznaje się nawet do tego, że poważnie rozważało samobójstwo. Poczucie własnej wartości kształtuje się właśnie w okresie nastoletnim, w tym czasie też młode osoby mocniej wchodzą w otaczające je środowisko, poszukując w nim akceptacji i swojego własnego miejsca. W dzisiejszych czasach odbywa się to w dużej mierze za pośrednictwem mediów społecznościowych, a wartość człowieka mierzona jest liczbą followersów. Jeśli masz ich za mało, to oznacza, że nie reprezentujesz sobą niczego wartościowego.

Specjaliści, rodzice i nawet rządzący bija na alarm. Sypią się kolejne pozwy

Przed kilkoma dniami burmistrz Nowego Jorku, Edic Adams, ogłosił, że jego administracja złożyła pozew przeciwko firmom z branży mediów społecznościowych, takimi jak Meta, Alphabet, Snap Inc oraz Tiktok, jako przyczynę podając podsycanie kryzysu psychologicznego wśród młodzieży. Pozew złożony w Sądzie Najwyższym w Kalifornii utrzymuje, że firmy zaprojektowały swoje platformy tak, aby „celowo manipulować dziećmi i nastolatkami od aplikacji społecznościowych i uzależniać je od nich”.

W ciągu ostatniej dekady widzieliśmy, jak uzależniający i przytłaczający może być świat online, narażający nasze dzieci na nieprzerwany strumień szkodliwych treści i podsycający ogólnokrajowy kryzys zdrowia psychicznego młodzieży – stwierdził Adams w oświadczeniu.

Meta jak zwykle twierdzi, że dokłada wszelkich starań, by Facebook i Instagram zapewniały nastolatkom „bezpieczne i odpowiednie do wieku korzystanie z Internetu”, natomiast TikTok oświadczył, że będzie nadal pracować nad zapewnieniem bezpieczeństwa społeczności, stawiając czoła wyzwaniom stojącym przed całą branżą. Stanowisko Google nie jest odmienne.

Stworzyliśmy usługi i zasady, aby zapewnić młodym ludziom doświadczenia odpowiednie do wieku, a rodzicom solidną kontrolę. Zarzuty zawarte w tej skardze są po prostu nieprawdziwe – stwierdził w oświadczeniu rzecznik Google, Jose Castaneda. – stwierdził w oświadczeniu rzecznik Google, Jose Castaneda.

Problem w tym, że dokładnie taką samą narrację słyszymy za każdym razem i to od wielu lat. Każdy z gigantów „stara się” i „zapewnia nowe, skuteczne narzędzia”, które w rzeczywistości żadnego problemu nie rozwiązują. Funkcje oczywiście się pojawiają, jak zresztą wspomniałam już wcześniej, jednak realnie rzecz biorąc, jest to po prostu umywanie rąk. Skala kryzysu z każdym rokiem rośnie, głównie w Stanach Zjednoczonych, ale nie ma co się łudzić, że w Europie czy innych regionach wygląda to lepiej. A prawda jest też taka, że czy tego chcemy, czy nie, problem z zaburzeniami psychicznymi u młodych osób, zwłaszcza u nastolatek, będzie tylko narastał.

Bombardowanie wyidealizowanymi, upiększonymi i mocno odbiegającymi od rzeczywistości treściami, często połączony z materiałami, o bardziej radykalnym i jednoznacznie szkodliwym charakterze, to codzienność dla osób korzystających z social mediów. Dla tych najmłodszych, którzy dopiero dojrzewają, będąc w jednym z najtrudniejszych okresów w swoim życiu, jest to coś, co może mieć trwały i najczęściej zgubny wpływ na ich psychikę.

By realnie temu przeciwdziałać, firmy technologiczne muszą w końcu przestać mydlić oczy opinii publicznej i wziąć się za konkretne działania. Niemożliwa jest obecnie całkowita eliminacja serwisów społecznościowych z naszego życia, ale możemy walczyć i minimalizować ich negatywny wpływ. Pozew złożony przez Nowy Jork, dołączający do wielu innych tego typu, jest kolejną cegiełką w tej walce. Pokazuje, że społeczeństwo jest coraz bardziej świadome skali zagrożenia i chce temu przeciwdziałać. Oby tylko nie skończyło się to tak, jak zwykle, a stanowiło zaczątek prawdziwych, tak potrzebnych zmian. Inaczej, zanim się obejrzymy, skala problemu będzie tak ogromna, że już nic nie będzie można z tym zrobić.